Kupić obraz, nawet superatrakcyjnego autora to zadanie dziecinnie proste w obecnych czasach. Albo na aukcjach albo za pośrednictwem Internetu. Oczywiście jak się dysponuje odpowiednimi środkami. Coraz większy ruch na rynku handlu działami sztuki i rosnące zainteresowanie alternatywnym inwestycjami, zwłaszcza w Europie zachodniej i za oceanem tworzy wielkie zapotrzebowanie na fachowców w tej elitarnej dziedzinie.
Marzeniem każdego początkującego kolekcjonera jest zbudowanie wartościowej kolekcji np. malarstwa. Aby taki projekt miał jakikolwiek sens i szansę, że nie stworzy się za duże pieniądze bezwartościowej zbieraniny zamiast kolekcji fachowcy wskazują na konieczność śledzenia światowych aukcji i wzbogacenia swojej wiedzy z zakresu historii sztuki, umiejętności tworzenia strategii planowanego zbioru i bagatela oczywiście odpowiednich kontaktów. Jednakże entuzjaści sztuki, z bardzo zasobnymi portfelami najczęściej nie mają czasu i możliwości zajęcia się profesjonalnie swoimi namiętnościami. I tu pojawiają się na ich drodze ludzie, którzy doradzają w inwestycjach w sztukę ochrzczeni już „nowymi brokerami” lub po prostu brokerami sztuki. Rynek brokerów sztuki bardzo szybko się rozwija w Niemczech i Austrii. I już dzisiaj dobrze prosperujący „broker” może zarządzać jednorazowo 10 tysiącami dzieł sztuki – powiada historyk sztuki z Frankfurtu Bob Strohmenger.
Z jakimi kosztami musi się liczyć klient Strohmengera….
W zależności od wielkości zamówienia pomiędzy 3-15 procent. Nasza oferta dotyczy szeroko rozumianej obsługi klientów ze strony naszych brokerów i obejmuje stały monitoring wszelkich aukcji, budowanie koncepcji, spotkania w atelier artystów jednym słowem wszystko, co pozwala nie tylko na zbudowanie kolekcji, ale i zawiązanych z nią działań wokół inwestycji jak np. jak np. kwestie podatkowe. Najlepsi brokerzy proponują swoim klientom serwis 24 godzinny.
Ale ojczyzną brokerów i konsultantów sztuki są oczywiście Stany Zjednoczone. To tam w kręgach ludzi zamożnych własna kolekcja sztuki stała się narzędziem life stylowym. I to tam właśnie raczkujący kolekcjonerzy, aby się nie skompromitować nie tylko nietrafionymi inwestycjami w sztukę, ale i kompletną ignorancją docenili od samego początku rady i wskazówki fachowców. Ci zaś czując dobrą koniunkturę w szybkim tempie się rozwinęli i obecnie jak twierdzi Brett Gorvey, jeden z szefów domu aukcyjnego Christie 95 procent wszystkich transakcji dzieł sztuki przechodzi przez ręce i biura takich brokerów jak Thea Westreich czy Sandy Heller.
W Niemczech listę najbardziej znanych brokerów otwiera Mon Muellerschoen z Monachium oraz Christoph Graf Douglas w Frankfurcie i Helge Achenbach w Düsseldorfie. Ten ostatni obchodził w styczniu tego roku 40. lecie działalności i z tej okazji opublikował swoją autobiografię, którą krytycy zrazu ochrzcili trzymającym w napięciu thrillerem. Bo i świat handlu sztuką – jak twierdzą wtajemniczeni -bywa gotowym scenariuszem dla filmu akcji. Achenbach wspomina m.in. w książce o handlu pornografią oraz o orgiach kokainowych organizowanych m.in. dla ciężko chorego malarza Jörga Immendorffa.
Ciekawie prezentuje w książce, tak po niemiecku, swoje doświadczenie i swój warsztat wykorzystywany przy tworzeniu strategicznych koncepcji budowania kolekcji, zasady i metody ustalania listy zakupów dzieł sztuki, systemu ubezpieczeń i logistykę. Achenbach twierdzi, że uczciwy broker nie może obiecywać gruszek na wierzbie i nie wiadomo, jakich zysków. Bo doradca – broker nie może być doradcą kapitałowym, ale osobą fachową, która dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu może określić szansę, aby w odpowiedni sposób skomponowana kolekcja miała szansę na wzrost wartości nawet o 70 procent. Achenbach przez ostatnie 40 lat zakupił dla swoich klientów dzieła sztuki za ok. 800 milionów euro, które dzisiaj w kolekcji są warte prawie 5 miliardów. Jednym ze „złotych strzałów” był zakup w 1982 roku od jednego z galerników kolońskich obrazu Gerharda Richtera słynnych „Świec” za 18 tysięcy marek dla niemieckiego przemysłowca. W 1984 roku właściciel obrazu będąc w trudnej sytuacji finansowej – w międzyczasie Richter stał się sławny – sprzedał „Świece” za 90 tys. dolarów kolekcjonerowi nowojorskiemu, który ten kilka lat później wystawił na aukcji i uzyskał 6 i pół miliona dolarów. Cieszy zainteresowanie inwestycjami w sztukę i tworzenie kolekcji wśród młodego pokolenia. Nie tak dawno do jednego ze znanych brokerów niemieckich trafił młody człowiek właściciel dobrze prosperującego Start-upa i na stole położył 50 tys. Euro z prośbą o pomoc w utworzeniu kolekcji malarskiej.
Świat kolekcjonerów i brokerów jest światem hermetycznym i jaki jest naprawdę wiedzą jedynie brokerzy I doradcy. Krążą legendy o astronomicznych cenach dzieł sztuki, o niesamowitym farcie i „złotych strzałach”, dzięki oczywiście konsultacjom i intuicji brokerów. Niedawno Christoph Graf Douglas potwierdził sprzedaż Madonny z Holbein za 53 miliony euro. W tym roku sprzedał też najdroższy obraz w swojej karierze, ale nie może podać ani ceny, nazwiska malarza, sprzedawcy i nabywcy. Czyli de facto nic nie może powiedzieć. Bo wielu mega zamożnych kolekcjonerów chce pozostać anonimowa i nikt ich nie zna poza paroma konsultantami, którzy na bieżąco są z nimi w kontakcie i doskonale wiedzą, czego poszukują ich zleceniodawcy. W tym świecie najbardziej przestrzeganą zasadą jest dyskrecja. Dlatego klienci pozostają całkowicie anonimowi chyba, że sami otwarcie mówią o swoich pasjach w tworzeniu kolekcji malarskich tak jak Roland Berger czy magnat medialny Hubert Burda.
I na koniec bezcenna rada, pod którą podpisują się wszyscy odpowiedzialni i rzetelni doradcy i konsultanci– „ Jeśli chcesz zminimalizować ryzyko inwestycyjne kupuj wyłącznie wielkie nazwiska” – powiada Douglas. I inwestuj tylko mały procent swojego majątku w sztukę, bo tak będzie bezpiecznie. Rynek dzieł sztuki przeżywał już wielokrotnie dramatyczne upadki. Ale o tym niechętnie się mówi, bo świat kocha wyłącznie pozytywne informacje w tej dziedzinie. Fachowcy zgodnym chórem doradzają wszystkim potencjalnym inwestorom w sztukę, aby nie kierowali się wyłącznie wzrostem wartości zakupionych dzieł sztuki. Wartością dodaną samą w sobie jest posiadanie wspaniałej kolekcji, miłej dla oka i ducha, która może się kiedyś okazać także bardzo rentowną inwestycją finansową.
AM