Sportowe działy tabloidów niemieckich żyją w ostatnich dniach przeciekiem informacji, że oto Thomas Tuchel, trener drużyny piłkarskiej Hamburger Sport Verein (HSV) będzie zarabiał 3.2 miliona euro rocznie. Mało tego do dyspozycji będzie miał 25 milionów euro, które klub przeznaczył na realizację pomysłów trenera. Media niemieckie uważają, że tak wysoka pensja może być w Niemczech przedmiotem zazdrości dla zarabiających przeciętnie 2 tys. euro obywateli tego kraju.
W porównaniu do trenerów pracujących w innych krajach, uposażenie Tuchela to przysłowiowa sumka na „waciki”. W tej branży wszyscy będący uwikłani w pracę w klubach piłkarskich a więc trenerzy, opiekunowie czy skauci – wszyscy zarabiają znakomicie. Według francuskiego L’Equipe cały czas w branży piłkarskiej obserwuje się tendencje zwyżkowe. Najlepsi trenerzy drużyn piłkarskich zarabiają wiele więcej niż prezesi spółek giełdowych w Niemczech, a trener monachijskiego Bayernu Pep Guardiola zarabia dużo więcej niż Martin Winterkorn, szef koncernu Volkswagena.
Tylko garstka managerów na świecie zarabia więcej pieniędzy niż najlepsi trenerzy. Do tego jednak piłkarskiego Olimpu dochodzi się ciężka pracą i wiecznym stresem i dlatego nawet średniacy kasują po 2 miliony euro rocznie.