Od dziś operator wyszukiwarki Google musi odpowiadać przed sądem w Waszyngtonie w jednej z najważniejszych od lat spraw z zakresu konkurencji w USA. Negocjowane są pozwy wniesione przez rząd USA i dziesiątki stanów przeciwko Google. Dotyczy to zarzutu, że spółka zależna Alphabet nieuczciwie utrudnia konkurencję. Google odpiera zarzuty.
W 2020 r., gdy Donald Trump był jeszcze prezydentem USA, Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych i jedenaście stanów złożyły przeciwko Google pozew dotyczący konkurencji. Dwa miesiące później złożono drugi pozew złożony przez 38 dodatkowych stanów. Obydwa pozwy zostały połączone w jedną sprawę. Rząd następcy Trumpa, Joe Bidena, kontynuował ten proces.
W procesie Google będzie musiało stawić czoła mniejszej liczbie zarzutów, niż określono w pierwotnych pozwach. Sędzia Amit Mehta usunął m.in. zarzut, że firma swoim zachowaniem wyrządziła szkodę wyspecjalizowanym dostawcom, takim jak Expedia czy OpenTable. Nie dopuścił także do zarzutów w związku z zasadami obowiązującymi producentów urządzeń podczas korzystania z mobilnego systemu operacyjnego Android opracowanego przez Google.
Google, który kontroluje około 90 proc. rynku wyszukiwarek internetowych, odrzuca te zarzuty. Firma przekonuje, że sukces wyszukiwarki wynika z tego, że jest ona lepsza od konkurencji. Proces przed sądem federalnym, zaplanowany na dziesięć tygodni, jest największym tego typu procesem w Stanach Zjednoczonych od czasu procesu przeciwko twórcy oprogramowania Microsoft ponad 20 lat temu.