Oskładkowanie umów-zleceń do minimalnego wynagrodzenia oznacza dla pracownika zabezpieczenie emerytalne, a w przypadku utraty zatrudnienia również zasiłek dla bezrobotnych. Zdaniem związków zawodowych zmiany, które weszły w życie z początkiem tego roku, to krok w dobrym kierunku, jednak – jak mówią – w takim samym stopniu oskładkowane powinny zostać również wszystkie umowy cywilnoprawne.
– Od 1 stycznia tego roku zmianie uległy przepisy ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych w zakresie ustalania obowiązku ubezpieczeń emerytalnego i rentowych zleceniobiorców. Zgodnie z tymi zmianami zleceniobiorca, którego podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym miesiącu nie osiągnie kwoty minimalnego wynagrodzenia, czyli 1850 zł, podlega ubezpieczeniom społecznym obowiązkowo ze wszystkich tytułów. Zasady tej nie stosuje się, jeśli łączna podstawa wymiaru składek osiągnie kwotę minimalnego wynagrodzenia – tłumaczy Urszula Białkowska z Departamentu Ubezpieczeń i Składek w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
W przypadku umów-zleceń zleceniodawca ma obowiązek zgłosić tak zatrudnione osoby do obowiązkowych ubezpieczeń, czyli emerytalnego, rentowego i wypadkowego. Musi też opłacić składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Zleceniobiorca zaś może przystąpić do dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego. Co do zasady obowiązkowemu oskładkowaniu z tytułu umowy-zlecenia podlega wynagrodzenie do wysokości minimalnej pensji. Aby ustalić obowiązek opłacania składek w przypadku osoby, która ma kilka umów-zleceń, konieczne jest wskazanie tytułu, który powstał jako pierwszy. Jeśli kwota uzyskana z takiej umowy jest niższa niż 1850 zł, bierze się pod uwagę również kolejne umowy.
– Na zmianie przepisów korzystają przede wszystkim zleceniobiorcy, którzy wykonują pracę na podstawie co najmniej dwóch umów-zleceń. Do końca 2015 roku płatnik miał obowiązek zgłaszania do obowiązkowych ubezpieczeń społecznych zleceniobiorcę z tytułu pierwszej lub wybranej przez niego umowy, z której przychód zazwyczaj był niski. Natomiast z drugiej, z której przychód był wyższy, obowiązkowe było jedynie ubezpieczenie zdrowotne. W konsekwencji składki były odprowadzane od niższej podstawy, co przekładało się na wysokość zasiłku lub w przyszłości na wysokość świadczenia emerytalnego – przekonuje ekspertka ZUS.
Minimalne wynagrodzenie nie jest kwotą graniczną – jeśli zleceniobiorca chce, składki mogą być odprowadzane od wszystkich umów-zleceń. Jeśli jednak pracownik podejmie decyzję, że kolejny pracodawca nie musi już opłacać składek, powinien przedstawić dowód, że od innych umów składki już zostały opłacone. Szacuje się, że na umowach-zlecenie pracuje prawie miliona Polaków.
– Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych od wielu lat apelowało, żeby wszystkie dochody z pracy były ozusowane. Porozumieliśmy się z pracodawcami, żeby w pierwszym kroku umowa była oskładkowana przynajmniej do minimalnego wynagrodzenia. I to jest bardzo ważne dla pracowników – zyskują oni w ten sposób zabezpieczenie emerytalne, ponieważ składka wpływa na konto do systemu ubezpieczeń społecznych. Po drugie, jeśli pracownik ma oskładkowane do minimalnej płacy świadczenie, może skorzystać z zasiłku dla bezrobotnych – wskazuje Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Dotychczas, jak wskazuje Taranowska, problemem zatrudnionych na podstawie takich umów były składki odprowadzane od umowy, która opiewała zaledwie na 100 zł. Od drugiej, zdecydowanie wyższej, nie były obliczane już żadne składki. Oskładkowanie umów-zleceń oznacza, że pracownik uzbiera składki na emeryturę, której wysokość zależy od czasu pracy oraz wysokości zgromadzonych składek. Oszczędza na tym również budżet państwa, który dopłaca do minimalnych emerytur.
Jak podkreśla wiceprzewodnicząca OPZZ, ozusowanie umów cywilnoprawnych jest krokiem w dobrym kierunku, należy jednak oskładkować wszystkie umowy cywilnoprawne.
– Chcieliśmy, żeby ozusowane były też umowy o dzieło. Nie jest to wcale takie proste, ponieważ jest to umowa rezultatu i trudno wskazać, kiedy ktoś np. napisze książkę – wskazuje Taranowska. – Cały czas w zamyśle OPZZ jest, żeby wszystkie dochody z pracy były oskładkowane, chcemy też, żeby to było oskładkowanie równe.
Wyrównanie obowiązku oskładkowania oznacza, że większe składki zapłacą samozatrudnieni. Obecnie przedsiębiorcy płacą składki do ZUS od podstawy stanowiącej 60 proc. średniego wynagrodzenia. Mogą oczywiście płacić wyższe składki, tak aby zapewnić sobie wyższą emeryturę, decyduje się na to jednak niewielu z nich.
– Jest też problem z rzemiosłem, bo tutaj też jest deklarowana składka, a po wielu latach płacenia bardzo niskiej składki mają bardzo niskie emerytury. To wiąże się z problemem utrzymania się z niskiego świadczenia, a przecież przebudowa naszego systemu emerytalnego spowodowała, że z każdym rokiem wypłacane emerytury będą coraz niższe. Już wiemy, że emerytura wypłacana wedle starych zasadach jest o tysiąc złotych wyższa niż opłacana i wyliczana na nowych zasadach – podkreśla Wiesława Taranowska.