25 lat temu upadł berliński mur. Przez to ćwierćwiecze uległo nie tylko zmianie życie w dawnych landach wschodnich, ale całkowicie zmieniła się flota samochodowa zdominowana wówczas przez Wartburgi, Trabanty, Robury i IFY. Czy dzisiaj możemy sobie wyobrazić, że w latach 1955-1991 wyprodukowano trzy miliony egzemplarzy Trabanta, kartonowego cudu motoryzacyjnego z Zwickau ?
Niemcy już przed wojna byli dużym i nowoczesnym producentem samochodów. Po wojnie we wschodnich landach uruchomiono produkcję aut dokładnie w tych fabrykach, które funkcjonowały przed wojną. Ale niestety proponując inną jakość. I tak BMW w Eisenach zastąpił ETM (Eisenach Motorenwerk) czyli dwusuwowy król enerdowskich dróg – Wartburg. Model 311 był prawie identyczny do DKW Juniora i DKW9 a to dlatego, że ich prototypy powstały przed wojną.
Oryginalna konstrukcja inżynierów enerdowskich okazał się model P70, znany w Polsce jako „Petka”. Pojazd przełomowy w swojej konstrukcji technicznej bo stworzony z tworzywa sztucznego czyli karoserii z nasączonej żywicą bawełny.
Samochody Made in DDR znikają i są coraz większym rarytasem. Ich ceny rosną. Jeszcze w 1994 roku w Niemczech było ponad 920 tys. trabantów a obecnie ich liczba ledwo przekracza 30 tys. Podobnie z Wartburgami, z których z 700 tys. przed 20 laty pozostało zaledwie 7 tys.
Miłośnicy starych samochodów aby zobaczyć dobrze utrzymany oldtimer trabanta, Wartburga czy DKW muszą się udać do wschodnich landów a najlepiej do jednego z muzeów w Turyngii albo Saksonii. W Harnekop Galina Brunner zebrała 200 samochodów w starym bunkrze nuklearnym.
Prywatni kolekcjonerzy przewidują jednak, że dawne enerdowskie marki, które dzisiaj oczywiście nie dorównują cenami starym Mercedesom, Porsche 911 czy BMW już wkrótce staną się poważną konkurencja bo już dzisiaj ich cena przekracza wartość średniej klasy nowego auta.