
Czy można sobie wyobrazić, że jeden z największych, gigant fast foodu McDonalds będzie przezywał kryzys. Nie wyobrażałem sobie tego na początku lat 90., kiedy w nieistniejącym już dzisiaj Sezamie otwarto pierwsza hamburgerownię w Warszawie. Kolejki i rekordowe obroty. W Moskwie otwarto jakiś czas wcześniej i nie miano tam problemów z opakowaniami, które klienci zabierali do domu na pamiątkę. No i co się okazuje po latach? Ano to, że CEO tego giganta też maja ból głowy. Spadają obroty globalnie i trzeba stanąć do walki z Burger Kingiem i nieznanym u nas, ale groźnym Chipotle. CEO McDonalds Steve Esterbrooks w 23 minutowym video opublikowanym dzisiaj prezentuje nowa strategię, i restrukturyzację firmy polegającą na odchudzeniu struktur, większym zorientowaniu się na klienta, zwiększeniu liczby punktów franczyzowych z 81 do 90 procent. W swoim płomiennym przemówieniu Esterbrook wzorował się na Stefanie Elopie, byłym szefie Nokia, mówiąc “nasze wyniki w ubiegłym roku były słąbe, cyfry nie kłamią”.
McDonalds już od dłuższego czasu walczy ze spadającym udziałem w rynku USA, pomimo tego, że jego udział w serwowaniu smażonych hamburgerów nadal wynosi 40 procent. Ale w lutym odnotowano spadek sprzedaży o 4 procent, a zysk netto o 15 procent.
Aby dogonić konkurencje i zniwelować straty nadal Mc upraszcza struktury i koncentruje się na 4 rynkach: USA, “rynkach międzynarodowych” tj. Australii, Kanadzie, Francji, Niemczech i UK, “rynkach rozwijających się”: Chiny i Rosja i rynkach “Fundational”, gdzie Mc jest słabo reprezentowany.
Szefowie są zgodni, że McDonalds musi podwyższyć jakość potraw i obsługi, klient musi być rozpieszczony. Wszystko to za przyzwoita cenę. Dlatego według CEO McDonaldsa firma musi już wkrótce wcisnąć guzik z napisem reset.