Jak co roku pod koniec wakacji nasi niemieccy koledzy po fachu, dziennikarze przepytują psychoanalityków i psychologów jak sobie poradzić ze stresem pourlopowym, kiedy wracamy do codziennych obowiązków. Syndrom powakacyjny staje się coraz większym problemem bo zastajemy po powrocie tysiące nieodebranych maili, pocztę w pracy i domu, pustą lodówkę i zwiędłe kwiaty i spalona trawę w ogrodzie. I jak temu zaradzić?
Stając z powrotem przed ogromem pracy, tonami pism i maili nie należy narzekać, tylko konsekwentnie robić swoje. Ale powoli, bez nerwów i pośpiechu. Można sobie przyłożyć dla uspokojenia muszlę do ucha, która swoim morskim szumem uspokoi nas. Dobrze wpływa też myślenie o seksie, planowanie jakiś miłych chwil z nim związanych. Kojąco dla skąpców wpływa też perspektywa wysokich zarobków.
Psychologowie twierdzą, że najgorsze są pierwsze trzy dni po powrocie z urlopu do pracy. Ten syndrom jest porównywalny przez fachowców do kaca, tylko że nie boli głowa ani żołądek. Należy uruchomić swoją wyobraźnie, w której należy wykreować pełna lodówkę pyszności od mięsa po dania wegetariańskie, oraz zaplanować następne wakacje. Podobno po takich zabiegach syndrom powrotu do pracy mija i znów stajemy się optymistycznymi wesołkami.