Wojtek Młynarski śpiewał kiedyś – “W co się bawić, w co się bawić…” Bawić jak bawić, ale w co inwestować aby nie stracić. Poniżej nasze wskazówki.
W czasach kiedy banki dają niskie oprocentowanie dla naszych lokat, albo co niektóre każą sobie dopłacać, za to, ze zawierzyliśmy im swoje pieniądze, nic dziwnego, ze coraz bardziej stają się popularne egzotyczne inwestycje. Brytyjski gigant na rynku nieruchomości Knight Frank opublikował zestawienie, z którego wynika jasno, w co opłacało się w zeszłym roku zainwestować a co była inwestycja zupełnie nietrafioną.
Zgodnie z zestawieniem Knight Frank Luxury Index (KFLII), stworzonym przez różnych specjalistów dla poszczególnych aktywów, najbardziej po raz kolejny wzrosły ceny w 2014 roku klasycznych samochodów bo aż o 16 procent. Ferrari 250 GTO z 1962 roku osiągnęło rekordową cenę 38 milionów dolarów (34 mln EUR) na aukcji w USA .
Na drugim miejscu znalazła się sztuka. W tym przypadku odnotowano 15 procentowy wzrost wartości inwestycji i ta tendencja ma się utrzymać jak nawet nie wzrosnąć w tym roku.
Rzeźba “Le Chariot” dzieło szwajcarskiego artysty Alberto Giacometti zostało nabyte jesienią ubiegłego roku na aukcji w Nowym Jorku przez fundusz hedgingowy miliardera Steve’a Cohena za 101 milionów dolarów (81 mln euro).
Wysoko uplasowały się inwestycje w wino bo tutaj mieliśmy wzrost, aż o 7 procent. Trochę wyżej od wina opłacało się zakupić chińskie wazy bo ich wartość wzrosła o 9 procent.
Zarobiło się także na numizmatach i znaczkach pocztowych. Filateliści mogli doliczyć do swojego profitu około trzech procent. Tradycyjnie inwestuje się w biżuterię, która wzrosła o 2 procent na swojej wartości.
Wielu miłośników ulokowało swoje pieniądze w drogich zegarkach. Dobrym tego przykładem jest Rolex, który uzyskał rekordowe ceny na aukcji w Genewie w ubiegłym roku. Według Knight Frank na inwestycjach „zegarkowych” można było zarobić 4 procent.
Niestety w roku ubiegłym nie można było zarobić na antycznych meblach, których wartość spadała przeciętnie o 9 procent.