Panie profesorze, rośnie liczba szczepień, spadają ograniczenia dotyczące korony: czy nadchodzi szaleństwo wypoczynku i konsumpcji, czy też Europejczycy zachowują ostrożność?
A dzięki pandemii stres związany z wypoczynkiem już się skończył?
Właściwie obserwujemy nowy trend: JOMO – Radość z przeoczenia. Na niektórych Corona nacisnęła przycisk resetowania. Chcesz bardziej cieszyć się życiem i nie „musisz” być już wszędzie. Renesans przeżywa zasada „jedna rzecz na raz”. Spotkaj się więc z przyjaciółmi lub idź do restauracji, pooglądaj telewizję lub zadzwoń, a czasem na dłużej niż dwie godziny na raz.
Kiedy zaglądasz do kawiarni, deptaków i centrów handlowych, odnosisz inne wrażenie.
Czas wolny to zawsze kwestia możliwości. Gdyby oferta była w 100 procentach możliwa przed koroną, trzech na czterech obywateli prawdopodobnie zachowałoby się tak jak wcześniej. I oczywiście to dobrze. Gdyby wszyscy przez długi czas po prostu siedzieli w domu, byłaby to katastrofa gospodarcza i społeczna. Ale jeśli chodzi o decydowanie, jak wykorzystać swój ograniczony czas, wiele osób jest znacznie bardziej świadomych.
Które branże najbardziej ucierpią w wyniku przewidywanych przez pana zmian?
Pandemia przyspieszyła cyfryzację życia. Stawia to na przykład przed operatorami kin poważne wyzwania. Dla wielu odwiedzających kina ostatnią prawdziwą innowacją była maszyna do popcornu. A Netflix okazał się bardzo atrakcyjną alternatywą podczas pandemii. Nowe koncepcje, z których część już istnieje, są tu potrzebne, inaczej będzie to trudne.
A co ze sprzedażą detaliczną cegieł i zaprawy?
W krótkim okresie wielu klientów wbiega do sklepów po prostu dlatego, że znów jest to możliwe. Jednak w dłuższej perspektywie sprzedaż spadnie, ponieważ podczas blokady stało się jasne, jak łatwe i wygodne jest zamawianie online. Handel detaliczny mógł wykorzystać ten czas na opracowanie nowych koncepcji, poszerzenie oferty doradztwa i usług lub przygotowanie nowej współpracy. Czy to się stało? Poza pojedynczymi przypadkami, niezupełnie.
Jakie są konsekwencje dla handlowych centrów miast?
Konsekwencje ekonomiczne mogą być znaczące. Zmniejszy się liczba sklepów, a czynsze, z których część w topowych lokalizacjach są bardzo wysokie, będą trudne do utrzymania. Ale można to również zobaczyć w ten sposób: wewnętrzne miasta są zwracane ludziom. Będzie więcej restauracji na świeżym powietrzu i otwartych przestrzeni, życie w mieście może znów stać się dostępne dla większej liczby mieszkańców i można by stworzyć więcej przestrzeni dla sztuki i kultury. To byłby prawdziwy renesans dla śródmieścia.
Czy dotyczy to również gastronomii?
Tutaj też na początku doświadczymy ucieczki, ale czy tak pozostanie na dłuższą metę, kwestionuję. Po pandemii będzie więcej biur domowych i mniej podróży służbowych. Sporo lunchów biznesowych jest pomijanych. A prywatnie od kilku miesięcy doceniamy wygodę dostarczania posiłków nie tylko rodzinom z małymi dziećmi. Zmniejszyła się również chęć przebrania się, by pójść do restauracji. Jeśli mój ulubiony Włoch rozpocznie działalność, mogę zostawić na sobie spodnie dresowe.
Wiele restauracji zawiesiło swoje usługi dostawcze, które zostały wprowadzone podczas blokady.
Myślę, że to krótkowzroczność. Prawdą jest, że sprzedaż napojów zapewnia najlepszą marżę – a w przypadku dostaw zazwyczaj tak nie jest. Na dłuższą metę nie jest to jednak właściwe podejście, ponieważ ignoruje zmieniające się potrzeby klientów.
Na początku pandemii niektórzy spodziewali się trendu w kierunku bardziej zrównoważonych form spędzania wolnego czasu. Czy może pan na to potwierdzić?
Niestety nie. O ile zrównoważony rozwój jest łatwy w życiu codziennym – segreguj śmieci, wyłączaj tryb czuwania, kupuj produkty ekologiczne, odpowiednio wietrzyć – w czasie wolnym jest to znacznie trudniejsze. Chęć lotu na weekend do Londynu, Paryża czy Rzymu wciąż istnieje, podobnie jak niechęć do myślenia o zrównoważonym rozwoju w czasie wolnym. Czas wolny pozostaje wyjątkowy – prawie każdy chce się tu cieszyć.
Dla wielu pracowników domowe biuro pozostanie częścią codziennej pracy. Jaki ma to wpływ na czas wolny?
Praca i wypoczynek będą się znacznie ściślej mieszać. Przed pandemią zarówno pracodawcy, jak i związki zawodowe odmawiali pracy z domu. Niektórzy obawiali się, że ludzie będą pić tylko kawę zamiast pracy, inni bali się równowagi między życiem zawodowym a prywatnym pracowników. Podczas pandemii wszyscy nagle zauważyli: To działa! Praca jest wykonywana – i to często z mniejszym stresem.
Ale czy życie prywatne nie ucierpi, gdy służbowy telefon komórkowy jest na stale obecny na kuchennym stole?
Jeśli biuro domowe jest interpretowane jako stała dyspozycyjność, to prawda, ale jeśli oznacza to, że praca jest wykonywana na czas, ludzie odbierają to jako bardzo pozytywne. Oczywiście nie należy zapominać, że ta opcja nie istnieje nawet dla większości ludności pracującej. Grozi tu podział społeczeństwa.
Masz na myśli podział społeczny?
Nie, ta rozbieżność dotyczy klas społecznych: lekarz nie może więcej pracować w domu niż kasjer czy pracownik przemysłowy. Ci, którzy mogą pracować cyfrowo i niezależnie od lokalizacji, czerpią korzyści. I oczywiście wszystkie firmy i agencje, które teraz potrzebują mniej powierzchni biurowej, a tym samym oszczędzają koszty. Oczywiście pandemia spowodowała także trudności społeczne, zwłaszcza wśród osób o niskich dochodach, dla których zasiłek za pracę krótkoterminową był zbyt niski, którzy mogli nawet stracić pracę, czy wśród wielu artystów i innych samozatrudnionych.
Czy potrzebujemy tutaj większego wsparcia rządowego?
Państwo może i musi zapewnić dobre warunki ramowe, ale głównym pytaniem jest, jak chcemy żyć w dłuższej perspektywie. W czasie pandemii wielu obywateli myślało o tym i na przykład okazywało wielką solidarność z lokalnym biznesem. Jestem więc przekonany, że mała księgarnia za rogiem i lokalny klub sportowy przetrwają. Są i pozostaną ważne dla ludzi i przyczynią się do poprawy jakości życia. W końcu to nie duże wypierają maluchy, ale atrakcyjne te nieatrakcyjne.
Oprac. Andrzej Mroziński