We wtorek wieczorem w Nowym Jorku podczas jedynej debaty pomiędzy dwoma kandydatami na wiceprezydenta przed wyborami w USA 5 listopada Demokrata Tim Walz (60 l.) i republikanin JD Vance (40 l.) odbyli rzeczową, ale ostrą wymianę ciosów w kluczowych kwestiach. Przeciwnicy spierali się o kryzys na Bliskim Wschodzie, imigrację, podatki, zmiany klimatyczne i energię. Debata charakteryzowała się różnicami politycznymi, ale kilkoma atakami osobistymi.
Inne poruszane tematy obejmowały imigrację, przemoc z użyciem broni i prawa do aborcji. Walz ostro skrytykował byłego prezydenta Trumpa za jego rolę w mianowaniu trzech sędziów Sądu Najwyższego, którzy unieważnili przełomową wyrok w sprawie Roe przeciwko USA. Wade został unieważniony, uchylając prawie 50-letnie prawo narodu do aborcji. Vance, znany ze swojego konserwatywnego stanowiska w sprawie aborcji, przyjął umiarkowany ton i sprzeciwił się ogólnokrajowemu zakazowi aborcji. Trump, który oglądał debatę w telewizji, jednocześnie w poście w mediach społecznościowych platformy X oświadczył, że zawetuje taki zakaz po tym, jak wcześniej odmówił zajęcia się tą kwestią w debacie prezydenckiej. Podczas debaty Trump publikował swoje komentarze głównie w serwisie Truth Social, maksymalnie dwa razy na minutę.
Według sondażu Reuters/Ipsos przed debatą telewizyjną 51 procent zarejestrowanych wyborców miało negatywną opinię o Vance’u, a tylko 39 procent pozytywną. Natomiast Demokratę Tima Walza pozytywnie oceniło 44 proc. respondentów, a 43 proc. negatywnie go oceniło. Analitycy polityczni twierdzą, że pomimo wybuchowości problemu debaty na temat wiceprezydenta rzadko decydują o wyborach. Niemniej jednak nawet niewielkie zmiany w opinii publicznej mogą zrobić różnicę w tym roku wyborczym: Trump i Kamala Harris remisują w potencjalnie decydujących stanach wahadłowych na pięć tygodni przed wyborami.