
Szef Telekomu, Tim Höttges (60 l.), ostrzegł polityków federalnych przed dławieniem inwestycji potrzebnych do cyfryzacji za pomocą niewłaściwych zasad. „Jeśli ogólne warunki się nie zmienią, będziemy zmuszeni jeszcze bardziej wykorzystać nasze możliwości za granicą, zwłaszcza w USA ” – powiedział prezes w Bonn. W USA sprzedaż na klienta w branży telekomunikacyjnej jest trzykrotnie wyższa niż w Niemczech. Zdaniem Höttgesa inwestycje tutaj są mało opłacalne, także dlatego, że ceny usług telekomunikacyjnych są niskie.
Telekom wydaje obecnie miliardy na układanie światłowodów w niemieckiej sieci stacjonarnej i rozbudowę sieci telefonii komórkowej 5G. Jednak źródłem dochodów grupy z Bonn jest amerykańska spółka zależna T-Mobile US. Nadal inwestuje się „patriotycznie”, powiedział Höttges w odniesieniu do inwestycji krajowych. „Ale możemy to zrobić tylko dlatego, że mamy za sobą bilans naszego amerykańskiego biznesu – nie bylibyśmy w stanie zainwestować tak dużo, gdybyśmy nie mieli ogromnego przepływu gotówki i ogromnej siły finansowej z USA”.
Höttges dał do zrozumienia, że krajowe inwestycje mogą zmienić kurs. „Musimy bardzo trzeźwo patrzeć na liczby – jesteśmy firmą i nie chodzi o podejmowanie patriotycznych decyzji”. Należy raczej uzasadniać decyzje inwestycyjne przed akcjonariuszami. Krytyka Höttgesa odnosi się m.in. do powszechnej praktyki, zgodnie z którą Republika Federalna Niemiec co cztery, pięć lat wystawia na aukcję mobilne częstotliwości radiowe, a operatorzy sieci płacą za to miliardy. „Regulujemy zupełnie bez załatwiania spraw.” Zamiast zapewnić odpowiednie ramy dla dobrej rozbudowy sieci, państwo organizuje „sztuczne aukcje, które pochłaniają mnóstwo pieniędzy, które potem znikają gdzieś w państwowej kasie, ale nie w infrastrukturze”.
Wraz z postępującą cyfryzacją wymagania dotyczące wielu zawodów uległy zmianie. Wymagane umiejętności są o wiele bardziej rozległe niż te, których można by się nauczyć na czystym „szkoleniu informatycznym”. Tę rolę odgrywa doskonalenie umiejętności. Kolejna aukcja telefonów komórkowych odbędzie się prawdopodobnie w przyszłym roku. Niewykluczone jednak, że tym razem aukcji nie będzie, ale częstotliwości zostaną przydzielone, a firmy zobowiążą się do ambitnych wymogów ekspansji. Zbliżająca się nagroda może również skutkować tak zwanym obowiązkiem dostawcy usług, w ramach którego firmy telefonii komórkowej nieposiadające własnej sieci – takie jak Freenet – uzyskują dostęp do ustalonych sieci.
Taka regulacja, która jest postrzegana głównie pozytywnie w polityce federalnej i mogłaby w związku z tym pobudzić konkurencję, jest dla menedżera czerwoną płachtą. Według Höttgesa powinny być wolne negocjacje, ale bez przymusu otwierania sieci.
Zobowiązanie usługodawcy miałoby negatywne konsekwencje dla intensywności ekspansji w Niemczech , ostrzegł szef firmy. Według jego opisu wysokie inwestycje w sieć zostałyby zdewaluowane, gdyby konkurencja mogła pochwalić się taką samą siecią na rynku. Operator sieci dostawałby czynsz, ale według Höttges byłby on za niski. „To nie jest dobre dla całego rynku, jest dobre tylko dla usługodawcy”.