W ostatnich miesiącach zauważyłem coś dziwnego w metrze. Są ludzie czytający książki. Niewielu – może dwóch lub trzech na wagon – ale są, trzymają książki zamiast telefonów, ręce uniesione i złączone w tej niemal zapomnianej pozie niemal-modlitwy. Większość z nich jest wyraźnie młoda, z podciętymi włosami i kolczykami, a na ich głowach z tyłu głowy noszą małe czapeczki przypominające wełniane jarmułki.
17-latek, który spędza dużo czasu w transporcie publicznym, mówi mi, że sobie tego nie wyobrażam. „To całe «rozjaśnienie umysłu»” — mówi. „Ludzie w moim wieku zaczynają zdawać sobie sprawę, że telefony mieszają nam w głowach. Więc próbujemy robić rzeczy, które uczynią nas mądrzejszymi”.
Zaledwie kilka lat temu ten sam młody człowiek powiedział mi wściekłym szeptem, że „będzie wyglądał jak dziwoląg”, jeśli każę mu czytać książkę w pociągu. Teraz spędza poranny dojazd do pracy nosem w dół w Remigiuszu Mrozie, całkowicie z własnej woli.
Nie należy przeceniać cudu: większość ludzi na całym świecie, w każdym wieku, pozostaje beznadziejnie uzależniona od ekranów. Istnieją jednak pewne zachęcające statystyki. W Wielkiej Brytanii osoby w wieku 14-25 lat – tzw. Generacja Z – są obecnie największymi czytelnikami literatury pięknej. Szacuje się, że kupują 61 milionów książek rocznie i wydają 496 milionów funtów, co stanowi 18 procent całego rynku książki.
Nie po raz pierwszy jestem pod wrażeniem niesamowitego dobrego rozsądku pokolenia Z. Mają swoje kłopotliwe frakcje, to pewne: zradykalizowanych chłopców, niespokojne dziewczyny (kto może je winić?) i przygnębionych odmawiających chodzenia do szkoły. Ale – być może dlatego, że dorastają w tak niebezpiecznych czasach – ich dominującym zmartwieniem wydaje się być zdobywanie mądrości.
Piją mniej niż my, staruszkowie, uprawiają mniej seksu bez zobowiązań, więcej ćwiczą i chodzą spać wcześniej. Nowe dane od firm telefonii komórkowej pokazują, że średnia pora pójścia spać w Wielkiej Brytanii przesunęła się o 20 minut w ciągu ostatnich czterech lat, głównie za namową pokolenia Z.
W przeciwieństwie do histerycznych millenialsów, którzy ich poprzedzali, Generacja Z nie wydaje się czcić tożsamości osobistej ani bycia ofiarą. Są zbyt zajęci samodoskonaleniem, aby to zrobić. Świat, który odziedziczą, jest przerażający. Próbują się dostosować, aby go uratować.