
Nie minęło jeszcze 48 godzin od momentu kiedy terroryści zaatakowali Paryż, siejąc grozę i śmierć, jak podniosły się w odwecie myśliwce francuskie i amerykańskie bombardując terytoria ISIS. Wszystkie znane pozycje terrorystów, obozy szkoleniowe i sprzęt wojskowy samozwańczych świętych wojowników, stały się celem i będą niszczone nadal w imię cywilizowanego świata.
Jak ocenia Financial Times (FT) ISIS zarabia dziennie 1,5 miliona USD na ropie naftowej, która jest głównym źródłem dochodu terrorystów islamskich. Z tych pieniędzy finansuje się zakup broni i pensje dla żołnierzy oraz wytwarza się energię. Tymczasem armia amerykańska zakwalifikowała pola naftowe kontrolowane przez IS do swoich głównych celów zniszczenia na długo przed wydarzeniami z 13 listopada. I słusznie.
Interes kwitł dość długo bez żadnych problemów. Do dzisiaj ustawiają się przed polami naftowymi i rafineriami kilometrowe kolejki samochodów-cystern. Czasami po kilka tygodni czekają na napełnienie baków. Następnie bezpośrednio udają się do pobliskich rafinerii gdzie sprzedają ropę. Albo co też zdarza małymi samochodami transportują na tereny zajęte przez rebeliantów syryjskich ropę, którą tam upłynniają. Produkty po rafinacji takie jak benzyna zostają też dystrybuowane na tereny lokalne np. w Mosulu. Tam powstało sporo małych stacji benzynowych zaopatrujących lokalną społeczność. Jednakże ropa opuszcza wtedy tereny kontrolowane przez ISIS. FT pisze o tym, że często ropa szmuglowana jest przez góry osłami….
W czasie kiedy interes paliwowy był lukratywny do przemytu używano nawet łodzi motorowych. Za największą przeszkodę według przemytników, w rozwoju tego procederu nie uważa się rygorystycznych kontroli i nalotów. Najbardziej doskwierają terrorystom i ich kabzom niskie ceny ropy naftowej. Bo prawdą jest, ze wpływy dla islamistów, terrorystów z ISIS są mniejsze o połowę. Cierpi na tym i bardzo dobrze siec terrorystyczna ISIS. I oby jak najdłużej.