Jednodolarowe roczne wynagrodzenie daje więcej rozgłosu top managerom, niż największe nawet sukcesy finansowe. Oprócz klasycznego wynagrodzenia otrzymują szefowie różnego rodzaju dodatki, premie i bonusy. Są one tak wysokie, że szefowie firm mogą zrezygnować, spektakularnie z tradycyjnego wynagrodzenia, ogłaszając wszem i wobec, ze pracują za dolara rocznie. To niezły chwyt marketingowy. Nie jest to jednak powszechna praktyka, jak twierdzi John Carey, zarządzający funduszem Pioneer Investments w Bostonie. Ale to się zdarza, jak choćby pokazała w ostatnim czasie CNN Money. Jednodolarowe, spektakularne roczne wynagrodzenia zaradzają się jedynie w przypadku właścicieli firm, czy większościowych udziałowców, takich jak Elon Musk z Tesli czy Warrena Buffetta z Berkshire Hathaway.
Zdarza się, że CEO powołany do uzdrowienia firmy, nie doprowadzenia do upadłości otrzymuje wynagrodzenie na zasadzie success fee, albo w akcjach, opcjach na akcje itp. Dopóki firma nie stanie na nogach i nie będzie generowała gotówki, nie może liczyć na standardowe wynagrodzenie.
Symboliczne jednodolarowe wynagrodzenie jest amerykańską specjalnością.
W czasie pierwszej i drugiej wojny światowej nikomu nie było wolno pracować za darmo dla rządu – wyjątkiem była praca za dolara. Czasami ta niska suma, była wypłacana czekiem. Założyciel Bloomberga, miliarder, a później burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, nie spieniężył swojego jednodolarowego czeku.
Doug Parker z kolei prezes American Airlines, w liście do swoich pracowników napisał, że nie będzie wypłacał sobie pensji, bo chciał się zrównać z akcjonariuszami w ich oczekiwaniach i obniżyć koszty.
Ale zobaczyć na własne oczy – prezentację królów wielkiego gestu, wystarczy od czasu do czasu obejrzeć CNN Money, gdzie wielcy tego świata chcąc przypodobać się gawiedzi, rezygnuje z wynagrodzeń, a za drzwiami wypłaca sobie wielomilionowe wynagrodzenia. Obłuda nie ma granic… przyzwoitości.