Z najnowszego raportu porównywarki OC/AC mfind.pl wynika, że od stycznia 2016 r. do pierwszych dni 2017 r. ceny ubezpieczenia OC wzrosły średnio o 55%. Różnica w składce między najtańszym i najdroższym ubezpieczycielem dla tego samego kierowcy to aż 1115 zł.
Zespół porównywarki mfind.pl jak co roku przygotował raport z porównaniem stawek ubezpieczenia OC. Kalkulacje przeprowadzono dla tego samego kierowcy u 18 ubezpieczycieli w 18 dużych miastach (w tym 16 stolic województw), porównując styczeń 2016 i 2017 r.
Wyniki raportu potwierdzają powszechne odczucie kierowców – za nami ogromne podwyżki składek. Średnia cena OC w styczniu 2017 r. to 1024 zł – dwanaście miesięcy wcześniej było to zaledwie 659 zł. Kierowców dotknęły zatem podwyżki na poziomie 55%.
Szokująco wysokie są różnice w cenach OC u poszczególnych ubezpieczycieli. Ten sam kierowca w Gdańsku może kupić polisę za 739 zł lub za nawet… 1854 zł! Oznacza to, że pechowy klient, który nie porównuje ofert ubezpieczycieli, może przepłacać nawet 1115 zł. Niewiele lepiej jest też w innych miastach. W raporcie mfind.pl znajdziemy również porównanie cen OC u poszczególnych ubezpieczycieli w miastach wojewódzkich. Na najniższe stawki OC mogą liczyć kierowcy w Rzeszowie (średnio 829 zł) i Kielcach (875 zł). Najdrożej jest we Wrocławiu (1230 zł), Gdańsku (1203 zł) i Warszawie (1147 zł).
Wśród ubezpieczycieli najtańsza okazała się Proama (782 zł), a najdroższa Uniqa (1449 zł). W okresie od stycznia 2016 r. do pierwszych dni 2017 r. najbardziej wzrosły ceny w Aviva (aż 134%) i Benefii (94%). Z kolei polisy Compensy podrożały zaledwie o 2%.
– Już w 2015 roku ceny OC poszły w górę o 19%, jednak ostatnie 12 miesięcy przyniosło dużo bardziej drastyczne podwyżki. W ten sposób ubezpieczyciele odbijają sobie lata strat w segmencie OC – wyjaśnia Bartosz Salwiński, współzałożyciel kalkulatora OC/AC mfind. – Wśród przyczyn podwyżek cen OC są również rosnące kwoty świadczeń za szkody osobowe, zakończenie “wojny cenowej”, rosnąca liczba wypadków, wyrównywanie składek do poziomu innych krajów Unii Europejskiej oraz tzw. podatek bankowy. W najbliższych miesiącach stawki prawdopodobnie dalej będą rosły, ale już nie tak gwałtownie – przewiduje Salwiński.