Rozmowa z mistrzem destylacji Jim Beam, potomkiem rodu Beamów Fredem Noe
Jak się czuje król bourbona w kraju, który można określić królestwem wódki?
Jestem już kolejny raz w Polsce i czuję się znakomicie. Polska słynie ze znakomitych wódek, pijanych na całym świecie. Nasz udział w rynku stale rośnie i jest to zasługa nie tyle pewnej mody, co swego rodzaju edukowania ludzi, co to jest bourbon, jaka jest jego historia, rezultat pracy tysięcy barmanów tworzących coraz to nowe koktajle, ale i też naszych działań bezpośrednich np. tworzenia nowych rodzajów Jim Beam jak ostatnio Jim Beam Devil’s Cut czy Red Stag.
W drinkach od pewnego czasu na świecie króluje wódka?
To proste. Wódka, jako główny komponent koktajli jest neutralna i drink smakuje tak jak to coś, co do niego dodamy. W przypadku bourbona jest inaczej, bo posiada on silny smak własny i trzeba się naprawdę nagłowić, aby stworzyć koktajl na jego bazie. Ale to się udaje.
Reprezentuje pan w 220 letniej historii marki 7 pokolenie….
Wkrótce minie 220 lat od chwili, kiedy to w 1795 roku mój protoplasta Jacob Beam sprzedał swoją pierwszą beczkę trunku, tworząc tym samy podwaliny pod dzisiejszą legendę najbardziej amerykańskiego smaku, która przekazywana z pokolenia na pokolenie trwa do dzisiaj. Ja się wychowałem w cieniu bourbona, który towarzyszy mi od narodzin po dzień dzisiejszy. Kiedy byłem dzieckiem ulubionym lekarstwem na kaszel mojej mamy był bourbon z miodem i sokiem z cytryny. I tak na początku ten trunek kojarzyłem z lekarstwem tym bardziej, że raczono nas destylatem pocierając dziąsła przy ząbkowaniu, aby uśmierzyć ból. W regionie, z którego pochodzę bourbon stanowi ważną część naszego dziedzictwa, historii i kultury.
Prosto ze szkoły trafił pan o destylarni Jim Beam?
Fizycznie ja w tej destylarni przebywałem od narodzin. Ale zawodowo powróciłem po skończeniu marketingu i zarządzania. Zaczynałem od pracy na nocnej zmianie, gdzie odpowiadałem za proces butelkowania destylatów. Zdawałem sobie sprawę, że jest to test, że bacznie przygląda się moim poczynaniom mój ojciec, czy jego syn nadaje się do pracy w rodzinnym interesie. A ja od pierwszego dnia nie siedziałem bezczynnie tylko bardzo energicznie kontrolowałem proces butelkowania a każdą wolną chwile wypełniałem inna pracą – kontrolowałem próbki i laboratoria a jak trzeba było zamiatałem podłogi. Do dziś nie znoszę bezczynności.
Jakie cechy powinien posiadać dobry mistrz destylacji?
Dobry nos i podniebienie oraz miłość do produktu. Wytwarzanie bourbona to jak bycie szefem w dobrej restauracji. To od szefa kuchni zależy, jakość serwowanych tam potraw. Pozwolę sobie na nieskromność i powiem, że moje wyroby są najlepsze, ale nigdy nie wypowiadam się źle o konkurencji. Mało tego przyjaźnię się z chłopakami z Wild Turkey i Makers Mark.
Jakie są największe rynki dla waszego bourbona?
Tradycyjnie USA. Niemcy. Rosnącymi rynkami są kraje Europu środkowo-wschodniej i Azji.
Podobno wytwórcy bourbona denerwują się, gdy dyletanci nazywają Jack Danielsa bourbonem?
Trochę mnie to irytuje i pokazuje jak wielka jest niewiedza i ile jeszcze pozostaje do zrobienia zwłaszcza na polu uświadomienia, edukacji i pokazania, co jest bourbonem a co nim nie jest.
Jak pan radzi pić swoje destylaty?
Wielokrotnie rozmawiałem z facetami ze Szkocji . Oni tam przestrzegają pewnych reguł i zalecają też innym ich stosowanie. Bez lodu, może z odrobiną wody etc. W Kentucky nie stosujemy i nie zalecamy do spożywania bourbona żadnych zasad ani zaleceń. Pijesz jak chcesz a nie jak ci zaleca wytwórca. Moja mam uwielbiała zawsze bourbona z piwem imbirowym. Obserwuje od pewnego czasu dużą kreatywność w komponowaniu koktajli z naszymi destylatami, które naprawdę znakomicie smakują. W młodości piłem JB ze spritem i taki koktail wtedy bardzo mi smakował.
Często fachowcy dokonują porównań bourbona ze szkocką whiskey.
Takie porównania są bez sensu. Nie da się porównać tych różnych destylatów przede wszystkim z uwagi na klimat panujący w Kentucky i Szkocji. Rok leżakowania destylatu u nas przekłada się na 3 do 5 lat leżakowania w Szkocji. Takie porównanie na wstępie jest już niewymierne, gdy chce się jedynie zastosować kryteria wiekowe widniejące na beczce czy butelce.
Ukoronowaniem pańskich zasług dla marki jest umieszczenie pana…
…na etykiecie naszych destylatów. No tak, ludzie spotykają mnie i powiadają: O to ten facet z etykiety Jim Beam, on istnieje naprawdę… Cieszę się, bo wielu uważa, że moja podobizna w tym miejscu czyni ze mnie idealnego reprezentanta produktu i nazwiska, które stanowią część amerykańskiego charakteru i historii. To wielkie wyróżnienie i jeszcze większa odpowiedzialność.